No i w korespondencyjnym kursie degustacji win nadszedł czas na prawdziwe wina: czerwone, ciężkie i dojrzałe. Pora roku jesienna to i wino wybrane stosownie do niej „Mirando Barolo 2005 DOCG”
Ocena wstępna: wyjątkowo skromny wystrój, etykieta prawie nie zawiera treści a wyjątkiem kluczowego DOCG (co stoi w niejakiej sprzeczności z siedzibą producenta. Jeśli się nie mylę Asti nie leży w apelacja Barolo, ale co tam - szczególik). Korek - wysokiej jakości, naturalny, długi (45) przygotowany do wiecznego leżakowania, choć wino w butelce jest krótko (brak śladów wina na korku – znowu butelka, która zawsze stała.- tak jak testowany już wcześniej hiszpański Valtier ???) Bardzo ciekawa kontretykieta, choć przy cenie tego wina 24 PLN informacje tam zawarte : ręczny zbiór, selekcja czas leżakowania….. to byłby prawdziwy cud nie do pogodzenia z opłacalnością produkcji.
Otwieram…….
Wygląd: bez zarzutu – powierzchnia skrząca, wino klarowne, kolor stosunkowo intensywny, purpurowo czerwony –spodziewałem się bardziej jasnej, ceglastej barwy, bo w końcu wino ma 5 lat, ale czepiać się nie ma czego, wino prezentuje się godnie. Jest gęstawe i mało ruchliwe, witraże średni skomplikowane.
Zapach: w pierwszym odczuciu słaby, delikatny, ale przyjemny, wymaga napowietrzenia po przelaniu do karafki otwiera się bardziej. Wyraźnie wybija się aromat skóry, jak u kaletnika w warsztacie, a przy nim wyczuwa się „czarne żelki Haribo” . Są też obecne kwiatowe nuty chyba jednak różane, ale przytłumione aromatem torfowym. Zapach leżakowy jest wyczuwalny, niestety lekko asfaltowy za którym nie przepadam. Bez wątpienia miało kontakt z dębowym drewnem. Trwałość i intensywność zapachu trochę rozczarowująca ale poprawna.
Smak: Nareszcie coś konkretnego tanina potężna, kwas zdecydowany. Wino rasowe o silnej budowie. Wyraźne jeżyny, borówki i czekolada. Alkohol niezauważalny, wtapia się w całość nie zaprzątając uwagi swoją obecnością Długość przyzwoita końcówka słodka, posmak przyjemny. Jakościowo jest niezłe i co mnie bardzo cieszy w moim typie. No i tu mała niespodzianka. Po podliczeniu punktów mam 79 /100 . Przecież to jest BAROLO wino królów i król win, jak to marne 79 punktów, przecież nie ma się do czego przyczepić……. Otóż to; w zasadzie wszystko jest w porządku, smak, aromat - wino jest dobre, przyjemnie się je pije, ale po Barolo spodziewałem się więcej, znacznie więcej. Pewnie w życiu więcej niż trzy razy nie piłem tego gatunku wina, ale ciągle w świadomości kojarzy mi się z wielkością i majestatem, nastawiłem się na coś wyjątkowego, coś tak wielkiego jak niedawno przypadkiem degustowane Amarone (vide: posty 1494,1496,1497), a tu zwyczajne dojrzałe ciężkie wino czerwone. Nie wiem czy w degustacji „ślepej” wnioski bym wysnuł takie sam, ale świadomość, że to wino kosztowało 24 PLN zepsuła mi całą frajdę. Czyżby jednak było coś w tym kupowaniu markowych produktów za niebotyczną cenę. Czy Barolo kupione w zwykłej (5 x wyższej) cenie było by inne? Póki co jest to z „B” i warto je mieć w zapasie, choć nie ma się co ekscytować etykietką „Barolo DOCG”, po prostu trzeba go używać do dziczyzny i pieczonej wołowiny ( A jak goście mają jako takie pojęcie o winach i przypadkiem (przypadkom warto pomagać) zauważą, że do obiadu podaje się Barolo, to bardzo dobrze! Żadnej nieuczciwości w tym fakcie nie będzie tylko szpan w czystej postaci. …..A co! U mnie Barolo pijamy na co dzień! A jak!.....

)