Jestem!
Właśnie wróciłem z rodzinnej imprezki i siadam do przeklejania opinii:
Witam szanownych degustatorów…..
Oto co popełniłem, w wieczór z piątku (05.03) na sobotę (06.03), czyli w wigilię moich urodzin…
Zgodnie z ustaleniami wcześniejszymi, pomiędzy zainteresowanymi, postanowiłem zdegustować (czytaj: posiorbać i pocmokać

) Quinta de Sao Cristovao…
No to do dzieła:
Powierzchnia: kryształowa, błyszcząca…
Klarowność: klarowne, lek kawo krystaliczne…
Kolor: czysty… raczej słaby…
Lepkość/Łzy: rzadkie, czasem wodniste…
Pierwszy nos: lekko alkoholowe, w zapachu dominują nuty fermentacyjne, raczej mało wyraziście…
Drugi nos: może lekko kwiatowy, delikatny ananas (?), nadzieja na rozwój…
Trzeci nos: lekkie cytrusy(limonka), zioła…(rumianek - ?), nuta miodowo-gorzka…
Choć gdzieś w tle cały czas obecna śladowa woń „gorzelnianie” fermentujących jabłek….. ??? ….
Intensywność i trwałość zapachu: wyraźna, ale raczej otwarta…
Jakość aromatu: uboga, czasami przenikliwa…
Moc: łagodne, ale rozgrzewające…(zwłaszcza nozdrza)
Taniny: słabiutkie… lekkawo cierpkie…
Kwasowość: nieco kwaśne, choć rześkie…
Cukier: wytrawne… Gorycz: przyjemna…
Balans tanin, kwasów i cukru: surowy… zdecydowanie młode wino… popitka do obiadu u cioci….
Ekstraktywność: Ubogie, lekkie, co najwyżej średnio zbudowane…
Jakość: proste, mało wymagające, aperitifowo – startujące…
Lekki, przedpołudniowy, wakacyjny, altanowy, rodzinny łyczek…
Nic poza tym…
Ocena w punktach: pierwotna 54, … po ponownej analizie – 61… 68… Nic więcej.
Ale za te pieniążki – warto! Tak na wprawkę, tak na rozluźnienie, orzeźwiające pobudzenie smaku. Jak na dyskont – nieźle, choć pewnie trochę za surowo (może dyskont mnie nastawił z lekkim uprzedzeniem…)
Fajna zabawa - co na drugi rzut?
Pozdrawiam