Miód ładnie współgra z aronią, ja robię tak: ściągam jakieś 5 litrów wina, w tym winie rozpuszczam miód. Ok. 1 kg da się rozpuścić, starannie i długo mieszając. Po wlaniu do reszty wina czekam 24 godziny, by drożdże zainteresowały się miodem a następnie robie im niespodziankę z 1,5g piro na 10 litrów wina. To jest mała dawka i nie zawsze bayanusy wytłucze ale większej nie daję dla zasady (teoretycznie można do 4 g/10l dodać). W wypadku fiaska wino będzie i tak miodowe, tyle że mocniejsze o jakieś 0,5-1%
Mój guru winiarski robił inaczej – czekał rok, aż wino całkowicie się sklarowało , dodawał miód i czekał kolejny rok – bez piro !
Co do siarkowanej beczki – jeśli wino będzie leżakowało rok, to zapach zwietrzeje, ale jeśli ci bardzo przeszkadza i jest to wino czerwone, wystarczająco mocne >14% to je przewietrz: zlej całe lub część do wiadra bez wężyka ze sporej wysokości , tak by się dobrze napowietrzyło, a później na powrót do beczki. Na tym etapie to niczym nie grozi a dodatkowo przyspiesza dojrzewanie.
P.S.
U mnie aronia się wygrzewa w „termosie” w temp 35 stopni, nabierając portugalskiego szlifu – po Świętach postaram się podesłać próbkę wina z roku ubiegłego, które to wino sprowokowało mnie do tegorocznego eksperymentu.
Jabłkowe jest technicznie poprawne, wprawdzie miało być delikatne i słabe alkoholowo, ale jak to z bayanusami bywa i tak mnie przechytrzyły i cały miód wszamały dając ostatecznie wytrawne wino o zaw alk. 13%. Nie zachwyca specjalnie, ale latem, po schłodzeniu do ogrodu będzie odpowiednie.
nil nisi bene