Tapczan. Leżymy to znaczy Pańcia siedzi, a ja w poprzek kolan rozciągnięty. Rozmyślam o wczorajszym obiedzie, czy może smakołyki się powtórzą dzisiaj. A tu kap, kap. Leje mi się na nos. Sufit nie przecieka , wiatr nie hula więc zamieci w pokoju nie ma. A to ciekawe. Skąd ta woda. A to z Pańci łzy płyną. Smutna ta moja Pańcia dzisiaj. Macham ogonem, podnoszę pycho, patrzę głęboko i z troską w oczy Pańci. Wiem, że mnie rozumie. Pańcia przytula się. Zaczyna mnie głaskać, mówić skąd ten smutek. I tak sobie rozmawiamy patrząc w oczy i przytuleni, a smutek odchodzi w….a obojętnie gdzie byle nie u nas. Niech na przykład poleci w kosmos. Tam jest dużo miejsca. I daleko od nas.
Czytaj dalej...