Chleb na zakwasie

Nieźle, nie wiem czemu w ogóle nie widziałam poprzedniego posta Malwinki z pytaniami.... Rzeczywiście, minęło troszkę czasu...

Jeśli Malwinka jeszcze piecze chleby i jeśli przez ponad rok nie znalazła odpowiedzi na pytania, to SPIESZĘ z odpowiedzią

- zakwas z lodówki wyjmujemy na co najmniej 2 dni, najlepiej wyjąć rano i zamieszać, wieczorem dokarmić i tak jeszcze z dzień/dwa, żeby znów wykorzystać go do pieczenia
- w niektórych przepisach zalecają spryskać (robię tak przy chlebie żytnio-orkiszowym) - po prostu zależy od przepisu
- nie odważyłam się piec na dwóch półkach. Jak potrzebuję więcej to wyciągam maszynkę i wspomagam się "maszynowym"
- ciabaty nie piekłam. Ostatnio piekę trochę bułek dla dziecka - ale wyrabiam je i pozostawiam do wyrośnięcia w maszynie do chleba, a potem wstawiam do piekarnika.

Kwestia drożdży i zakwasu - to nie tak, że zamieniamy jedno z drugim. Szczerze mówiąc wszystkie chleby na zakwasie, które piekę, wspomagam drożdżami (kupuję suszone drożdże DrOetker).

O, to może się wymienimy orkiszowymi pomysłami? Oto mój, a właściwie bloga, z którego korzystam: pracowniawypiekow.blogspot.com/2010/10/c...ytnio-orkiszowy.html

A chlebek z Watykanku to taka ciekawostka, którą też otrzymałam w prezencie. Tylko nie wiem czemu nazywa się chlebek... W Watykanie taki jedzą???

A rozmnożyliście swój chlebek i poszedł dalej w świat?