Mieczewskie zaduszki historyczne - demografia 1846-1867
- Jarosław Malesiński
Ponuro za oknem, jesienna szaruga sprzyja wspominaniu dawno już zmarłych mieszkańców Mieczewa. Zaduszki czas odprawić.
Zdało się, że czas dla Mieczewa dobry nastał. Zboża z pól już zwiezione, po stodołach i spichrzach upchnięto, a i na pyry widoki latoś dobre były i urodzaj wielki zapowiadał się nareszcie. Czas był na to wielki, bo po zrywie powstańczym roku pamiętnego 1846 jako i po wojnie z 1848, głód doskwierał wszystkim straszliwy i zewsząd bieda okropna wyglądała. Chłopy po prawdzie do powstania się nie wyrywali, ale parobkowie do walki pod Mierosławskim wszyscy uciekli, a i żeleźce kos pokradli, na złamanie karku do obozu powstańczego pod Środę gnając. Tedy przez cały łoński rok nie było komu przy gospodarstwie chodzić. Do tego jeszcze skromniejsze niż zwyczajnie zbiory przyszły, a nadto, co i rusz jak nie Powstańce to Prusaki, co się urodziło - podbierali. Kiedy na walną bitwę z Krotowskim pod Rogalin Niemcy ciągnęli ławą szeroką, to szkód narobili co niemiara. Szczególnie zaś leżące wzdłuż rogalińskiego traktu pola Bartłomieja Karalusa i Franca Balbierza sponiewierali, ledwie co wykłoszone zboża w ziemię wdeptując. ( http://www.mieczewo.com/historyczne/1204-prezydent-z-s%C4%85siedztwa.html.) Zimę jednak Mieczewo przetrwało, choć przednówek trudny był do przeżycia. Teraz jednak spokój w naród wstąpił. Ci, co w powstaniu byli i po kazamatach siedzieli - na wolność już wyszli, z powstańczych zapędów przez policję ostudzeni. Już tylko ze smutkiem w głosach, w karczmie, na polityczne tematy ostrożnie pogadywali. Z żałością wielką po upadku Wielkiego Księstwa Poznańskiego przypijali do siebie, bitwy pod Miłosławiem i Sokołowem pod majorem Jabłkowskim uczynione wspominali. O marnym końcu Rzeczypospolitej Mosińskiej gadali i takoż o fortyfikacjach poznańskich, które na ukończeniu będąc, niczego dobrego Polakom nie wróżyły, a cieniem złowróżbnym na okolicę się kładły. Polityczne gadanie nie psuło jednak wielkiej radości z bogatych plonów, jakie zebrali tego roku…
Niestety rok 1849 wkrótce ich też zawiódł.
We wrześniu straszliwe deszcze nastały i z pól potoki rwące ku wsi płynęły. Wody tyle napłynęło, że ludzie zapłociami przemykali, bo calutki środek wsi w błocie tonął. Nie było jednak rady żadnej na to, bo przez ostatnie zawieruchy wojenne, rowów na łąki i dalej do Warty prowadzących, nie czyszczono wcale. Studnie też pozalewało, a już najbardziej tą przy karczmie, co ją Walenty Kniatt prowadził. Dobre to było miejsce, bo naprzeciwko zabudowań pańskich, we których zainstalował się był teraz leśniczy Sosnowski i każdy, kto do Bnina szedł o karczmę zwyczajem starym zahaczał. Dobrze się tedy Walentemu wiodło.
Stary gościnny mieczewski ze stągiewki, co w sieni stała, wody zaczerpnął. Łyk wziął solidny, ale natychmiast wypluł wszystko przez drzwi otwarte na podcień. Ryknął ze złością na siedzącą w sieni służebną:
- „Ady przecie nie nóś tej breji zes studni do dom, bo śmierdzi okrutnie. Trzebno szóńdy brać i na łąkowy strumień lecieć.”
Chciał wykopnąć wiadro na zewnątrz, ale się zachwiał i za futrynę się złapał, bo go coś w żołądku straszliwie ścisnęło.
- „To bez te kwaśne piwo, cośmy je wczoraj z borowym Sosnowskim pili”
Pomyślał i ruszył do komory, by resztki wczorajszego jedzenia odszukać. Nie doszedł jednak tam, bo tylko na pięcie się zawinął i w te pędy za chlewik polecieć musiał.
- „No tom się tym piwem struł na dobre”
Rzekł ze złością do siebie, kiedy już wreszcie lecieć z niego jak z kaczego kupra przestało. Podebrał portki i do karczmy chciał wracać, ale na środku podwórza żołądek na ręby się mu wywrócił i chlusnął przed siebie całą jego zawartością. Przez próg ledwo wszedł, ale go znów tak pogoniło, że w tył zwrot zrobił i …
I padł na kolana, portki całe zasrawszy. Osunął się w błoto podwórza i nie doszedł już do siebie wcale. Na drugi dzień tylko chrypiał bezsilny i choć słusznej był postury, jaka to karczmarzowi przynależy, teraz skurczony był w sobie i jak wiór suchy wyglądał. Na trzeci dzień ksiądz z Bnina wezwany z wiatykiem zajechał przed samym wieczorem, ale już nie zdążył go namaścić i po wszystkim przybył. Wszedł w próg gospody, z tubalnym Laudatur Iesus Christus[1], Jak tylko baby lamentujące przejście mu dały, podszedł do martwego Walentego i wejrzał w jego zapadłe oblicze. W migocącym płomyku świecy obaczył całkiem innego człowieka niż tego, którego znał. Już wiedział …
- Vae vobis omnia.
Sapnął cicho i odwróciwszy się do zgromadzonych, i rzekł.
-To pewnikiem jest cholera! Wszystkich was wygubi.
Po czym już czystym i donośnym głosem zaintonował:
-„Salve Regina” a gdy zgromadzeni w izbie pieśń odśpiewali, kontynuował:
-Requiem aeternam dona eis, Domine, et lux perpetua luceat eis. Praesta, qua esumus, Domine: ut anima famuli tui Valentini…
Tu głos mu się załamał, zrobił trzy kroki w tył. Promienie zachodzącego słońca padły na jego bladą jak płótno twarz…
* * *
Fakty:
Cholera – bakteryjna choroba zakaźna, o bardzo ostrym przebiegu, którą wywołuje przecinkowiec cholery (Vibrio cholerae). Charakteryzuje się ostrą biegunką, która w szybkim czasie doprowadza do odwodnienia organizmu. Zarażenie następuje droga pokarmową.
Do 1817 roku cholera nie była notowana w Europie, jednak wraz z ruchami wojsk w czasie powstania listopadowego 1831 pojawiła się na terenie Polski. Mieczewo uniknęło szczęśliwie jej pierwszego ataku, jednak kolejny nawrót tej choroby zebrał straszliwe żniwo w parafii bninskiej. Pierwotne ognisko epidemii zanotowano na początku września 1849 w Czmoniu, ale choroba szybko dotarła także do naszej wsi. Walenty Kniatt był pierwszą jej ofiarą, zmarł w czwartek 20.września 1849 roku, licząc sobie w chwili śmierci 69 lat. Do 14 grudnia zmarło na cholerę jeszcze 16 osób. Co łatwo zauważyć w materiałach archiwalnych na cholerę nie umierali gospodarze, ale raczej biedota wiejska. Zależność pomiędzy zachorowalnością na cholerę a statusem materialnym jest bardzo wyraźna. Co dość znamienne na cholerę raczej nie chorowały dzieci (prawdopodobnie związane było to z karmieniem ich mlekiem), natomiast umierały osoby w sile wieku, co było bardzo dotkliwym ciosem dla społeczeństwa, zwłaszcza w zestawieniu z informacją, że Mieczewo zamieszkiwało wówczas około 520 osób. Niewielkie ognisko epidemii wznowiło się kolejnym roku - we wrześniu 1852. Zmarły na tą chorobę w Mieczewie cztery osoby (prawdopodobnie mieszkające w jednym domu). Ponownie duża epidemia wybuchła w 1866. Tym razem zaczęło się na początku lipca w Błażejewie. Zachorowania szybko obejmowały kolejne miejscowości. Pierwszą ofiarą nawrotu cholery w Mieczewie był 56 letni komornik Marcin Górniak, który zmarł 30.07.1866. Po nim, na cholerę zmarło jeszcze 9 osób. Ta epidemia wygasła na początku października 1866. Zapewne mniejsza liczba ofiar jak i krótszy czas trwania epidemii związany był z postępem medycyny i poprawą warunków higienicznych. Nie tylko cholera zebrała okrutne żniwo wśród mieszkańców Mieczewa. Dwudziestolecie 1846-66 niestety było także jednym z najgorszych pod względem śmiertelności dzieci. Wiosną i latem 1853 roku szalała tu szkarlatyna (płonica).W krótkim czasie (kwiecień-maj) zmarło na nią 17 dzieci. Nadto jeszcze zdarzały się wypadki nagłe. Najtragiczniejsze wydarzenie miało miejsce 11.maja 1859 kiedy to w pożarze domu zginęła cała rodzina Rybarczyków – 4 osoby.
* * *
Demografia dla lat 1846-1866.
Całkowita liczba urodzeń w omawianym okresie była dość stabilna, średnio w roku rodziło się w Mieczewie 21 dzieci, co daje średni roczny współczynnik urodzeń na poziomie 40,4. Łącznie w dwudziestoleciu przyszło na świat 420 dzieci. Natomiast liczba zgonów cechuje się znaczną zmiennością. W latach „normalnych” umierało w roku średnio 12 Mieczewian, ale w latach epidemii liczba zgonów sięgała nawet 33 (1853 r.). Łącznie w dwudziestoleciu zmarło 335 osób. W tej liczbie ujętych jest 128 dzieci zmarłych przed ukończeniem pierwszego roku życia, co stanowi aż 30% wszystkich urodzonych. Przyrost naturalny za cały okres 1846-1866 pomimo ogromu nieszczęść, jakie spadły na mieszkańców Mieczewa, był dodatni i wyniósł 85.
Dane szczegółowe:
ROK |
urodzenia |
zgony |
przyrost naturalny |
wskaźnik urodzeń |
1847 |
17 |
5 |
12 |
32,7 |
1848 |
18 |
10 |
8 |
34,6 |
1849 |
29 |
28 |
1 |
55,8 |
1850 |
25 |
10 |
15 |
48,1 |
1851 |
13 |
15 |
-2 |
25,0 |
1852 |
23 |
22 |
1 |
44,2 |
1853 |
22 |
33 |
-11 |
42,3 |
1854 |
25 |
12 |
13 |
48,1 |
1855 |
21 |
30 |
-9 |
40,4 |
1856 |
19 |
15 |
4 |
36,5 |
1857 |
28 |
17 |
11 |
53,8 |
1858 |
19 |
18 |
1 |
36,5 |
1859 |
20 |
23 |
-3 |
38,5 |
1860 |
20 |
7 |
13 |
38,5 |
1861 |
24 |
16 |
8 |
46,2 |
1862 |
15 |
8 |
7 |
28,8 |
1863 |
19 |
11 |
8 |
36,5 |
1864 |
18 |
18 |
0 |
34,6 |
1865 |
21 |
11 |
10 |
40,4 |
1866 |
24 |
26 |
-2 |
46,2 |
|
420 |
335 |
85 |
40,4 |
[1] Wtrącenia łacińskie występujące w tekście
-Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus
-Biada wam wszystkim
-Witaj Królowo
-Wieczne odpoczywanie racz im dać Panie, a światło wiekuiste niechaj im świeci
-Spraw, prosimy Cię, Panie, ab dusza sługi Twego Walentego…