oczy SZEROKO otwarte NA WĄSKIEJ -2014

W tytule słowo „oczy” powinien zastąpić wyraz „usta”. Byłby bardziej adekwatny, no ale „usta szeroko otwarte” brzmią gorzej.

Odkąd zjawiłam się z licznymi tobołkami na naszym mieczewskim stoisku, nie zamykały się nam (a może tylko mi?) usta. Rozpakowaliśmy medale, koszulki, czapeczki, numery startowe i inne akcesoria biegackie oraz ustawiliśmy tablicę zawiadamiającą o konkursie literackim.

Wystawa fotografii, dokumentująca życie towarzyskie w Mieczewie oraz wystawa historyczna, promująca pierwszą publikację z serii Biblioteczka Mieczewska, czyli książkę Jarka Malesińskiego „Byle wrócić na zagon ojczysty”, już stały. Bule i medale upamiętniające I Bieg Przyjaciół Mieczewa lśniły w sierpniowym słońcu, pragmatycznie przytrzymując powiewające na wietrze koszulki z maratonów.

Zaczęłam od wyrażenia podziwu dla pasji i dociekliwości Jarka, dowiedziałam się przy okazji, co spowodowało, że Jarek wziął się za opracowanie tekstu z 1915 roku o mieszkańcach Mieczewa (jeśli kogoś to ciekawi, proszę zwrócić się do autora szanownej publikacji). Po czym na wyraźną, podkreślam: wyraźną prośbę Jarka wyraziłam swoje krytyczne, mało znaczące uwagi. Takie niegroźne skrzywienie zawodowe polonistki. W zamian zostałam poczęstowana krytyką mojego opowiadanka grozy „Groźna”, a konkretnie mówiąc dowiedziałam się trochę o rodzajach maczug, jakich używają jednostki specjalne w wojsku. Jarek obrazowo przedstawił mi, że tylko takich, o takich! rozmiarów się używa, żeby broń była skuteczna. Czyli maczugą składającą się z dwóch części: krótkiego drzewca i przymocowanej do niego za pomocą łańcucha obłej metalowej kuli, oraz maczugą o okrągłej głowni, na której osadzono kolce czy wreszcie maczugą zakończoną masywną głowicą o ostrych kantach, z których sterczą gwoździe – delikatna blondynka nie mogła zaszlachtować trzech facetów. Co innego maczugą krótszą i prostszą. Wtedy by się dało ☺ 

Gdy na naszym stoisku zjawili się biegacze: Renia, Grzegorz i Michał – pozwolili Tomkowi zrobić sobie zdjęcie pod swoimi zdjęciami ☺ Z ciekawych rozmów, jakie zostały przeprowadzone na naszym stoisku, zapamiętałam te z Markiem Próchniewskim i Wandą Bech. Pisarza zainteresowała publikacja Jarka, a zwłaszcza osobliwy gest dwóch żołnierzy, pozujących do fotografii przed wyruszeniem na front. Wanda zaintrygowała nas swoim pomysłem inscenizacji wyzwolenia Mosiny w 1945 roku. Jarek zdziwiony pyta, skąd Wanda wytrzaśnie czołg. Wanda: skombinuje się. Jeszcze nie zna możliwości naszego Naczelnego Wojskowego Rekonstruktora Mosiny!

Z licznych wokalnych występów zachwyciło mnie wystąpienie Danuty (nie: Danki) Nowak-Połczyńskiej, śpiewaczki operowej. Jej mocny mezzosopran zawsze robi na mnie niesamowite wrażenie. A  duet Danuta – Andrzej Kasprzyk (nasz honorowy członek Stowarzyszenia Miłośników Mieczewa) przejdzie w Mosinie zapewne do legendy. Jednak gdy zna się osobiście ludzi występujących na scenie – uruchamiają się przy odbiorze zupełnie inne, głębsze emocje!

Na dwie godziny wcieliłam się w rolę bibliotekarki i pilnowałam miejsca wystawowego Mosińskiej Biblioteki. W pewnym momencie do naszego stendu podszedł mężczyzna i szybko zabrał teczkę z logo Mosiny z zatkniętym długopisem również opatrzonym logo Mosiny. Na moją uwagę, że nie są to bezpłatne reklamówki, a dokumenty życia społecznego, czyli DŻS-y, archiwizowane przez bibliotekę, wzruszył ramionami i oświadczył, że przecież nikt tego nie pilnuje. Na to ja, że właśnie tu stoję. Popatrzył raz i nic. Spojrzał drugi raz i z pewnym wahaniem, ale jednak odłożył zabrane materiały. Widocznie na drugi rzut oka wyglądam groźniej.

Pod koniec upalnego dnia, gdy z Gregiem dyskutowaliśmy o wpływie języków europejskich i azjatyckich na świadomość, kreatywność i konotacje, mogło zrobić się ciut nudnie. Tomek zapobiegawczo rozglądał się za zgubionymi okularami, tłumiąc ziewanie i zrzucając winę za brak koncentracji na pogodę ☺  W ten sposób zakończyliśmy naszą kolejną przygodę z Szeroko na Wąskiej, z której wyszłam mocno obciążona (wagowo i finansowo) różnego rodzaju wyrobami lokalnych artystów.