Nieobecni nie mają racji

Wywiad z p. Krzysztofem Rogalińskim (KR) kandydatem na radnego z Mieczewa.

M: Skąd w ogóle pomysł, by zaangażować się w lokalne życie polityczne? Nie słyszeliśmy o Panu wcześniej.

KR: Przeprowadziliśmy się 8 lat temu z Poznania, a z samym Mieczewem jesteśmy związani od 20 lat. Osiedliliśmy się tutaj z zamiarem bycia mieszkańcami. Chcemy uczestniczyć w życiu tej wsi. Przez ostatnie lata chodziliśmy na zebrania i zawsze denerwowało nas określenie „Zawarcie”. A jeszcze bardziej ubodło mnie to, że nasza wieś została nazwana białą plamą. Skądinąd pani burmistrz miała rację. I dlatego teraz nadarzyła się okazja, by zmienić coś w tej wsi. Stąd wzięło się moje postanowienie, by wystartować w wyborach i tak to zrobić, by znowu się z nas nie śmiano w gminie. Nieobecni nie mają racji.

M: A kiedy z nas się śmiano?

KR: Do tej pory, uważając nas za białą plamę. Rozmawiając w Mosinie z innymi ludźmi czuło się w głosie ironię, że jesteśmy peryferiami gminy.

M: Pytanie tylko, co jest przyczyną tego, że jesteśmy białą plamą?

KR: Stawiam na to, że sami jesteśmy sobie winni. Albo jesteśmy skłóceni, albo się nie dogadujemy, albo jest niezdrowa konkurencja. Jeśli ktoś chce się z czymś wyrwać, jest usadzony, żeby się nie wychylał. To samo dotyczy wyborów i podejścia: „Ja nie pójdę na niego głosować, bo będzie miał lepiej, dorobi się samochodu”. Przez to sami siebie ustawiamy na tej białej plamie.

M: Pisze Pan o sobie: „Mieliście więc możliwość poznania mnie bliżej twierdząc: „to swój chłop””. Jak mieszkańcy mogli Pana poznać? W jaki sposób udzielał się Pan?

KR: O udzielaniu nie było za bardzo mowy, gdyż do tej pory nie było sposobności do udzielania. Nie było kogoś, kto by poprowadził, zainspirował, zainicjował coś do zrobienia.

M: A dlaczego Pan sam nie zainicjował?

KR: Czułem się jeszcze za mały w tym środowisku. Ktoś mógłby powiedzieć: „przyszedł miastowy i się wymądrza”. Takie jest podejście ludzi na wsi. My jeszcze w czasie budowy postawiliśmy na miejscowych fachowców. Postanowiliśmy, że będziemy dawali zarobić miejscowym. Zawsze dawałem zarobić „naszym”. Być może jest to również jakaś forma patriotyzmu lokalnego.

M: Czemu jednak nie uczestniczył Pan aktywniej?

KR: Do tej pory było ciężko. Wokół jest wielu malkontentów mówiących: „to ci się nie uda”. Teraz, kiedy zaczęło się coś dziać dzięki ekipie działającej na forum i stronie, zaczyna do ludzi coś docierać. Najwyższy czas, aby wprowadzić zmiany. Wychodzę z takiego założenia, że Mieczewo jest dla mnie najważniejsze. Gmina – owszem, jest to centrum dowodzenia, ale to my, ta mała grupa jesteśmy celem, dla którego startuję w wyborach.

M: Jako jedyny z kandydatów nie ujawnił Pan do tej pory swoich szczegółowych zamiarów. Czy nie szkoda tego cennego czasu przed wyborami?

KR: Ja przygotowuję się troszeczkę inaczej. Do tej pory w kampanii, mając jeszcze małe doświadczenie przyjąłem zasadę, że najpierw będę słuchał i uczył się jednocześnie. Słysząc wypowiedzi moich konkurentów wyciągam pewne wnioski. Kiedy przyjdzie czas – może jutro – otworzę się mówiąc, o co mi chodzi.

M: Skoro jest Pan związany z Mieczewem od tylu lat, powinien Pan znać najpilniejsze potrzeby mieszkańców.

KR: Mnie, jako mieszkańca najbardziej interesuje gaz. Był to dla mnie do tej pory priorytet. Złożyliśmy wnioski do gazowni, kazano nam czekać. W tej chwili chcielibyśmy to ruszyć, bo pojawiła się fantastyczna propozycja, żeby sprawę odnowić.

M: Ale w tym momencie mówi Pan przez pryzmat własnych potrzeb. Czy to właśnie gaz jest najważniejszym problemem dla wsi?

KR: Być może nie, ale zależałoby mi na tym, żeby mieszkańcy używali gazu do ogrzewania, nie paląc w tym celu różnych innych rzeczy.

M: Deklaruje Pan też, że „może z naszej wsi uczynić wieś zasobną, spokojną i przyjazną nowym mieszkańcom.” Jak chce Pan do nich dotrzeć, rozpoznać ich potrzeby?

KR: Wyobrażałem sobie to w ten sposób, że to nie ja będę sam dociekał i wymyślał coś, co może ludziom nie odpowiadać. Dlatego też zadeklarowałem się, że jeśli ktoś ma jakiś pomysł – drzwi mojego domu stoją otworem. Niech ludzie zasugerują czego potrzebują. Ludzie sami wiedzą, co jest dla nich dobre.

M: Ile osób się do tej pory pojawiło?

KR: Pan jest pierwszy. Ludzie nie chcą wyjść. Ale wszystko wymaga czasu. Ja poczekam, aż się w ludziach coś przełamie. U nas we wsi naprawdę jest stagnacja. Przekonanie, że nie da się nic zrobić. Niektórzy ludzie żyją z dnia na dzień. To trzeba zmienić. Być może tych starszych będzie ciężko zmienić, ale jest jeszcze średni i młody wiek.

M: Mówi Pan: „Głosujcie na mnie, bo tylko ja mogę Was zapewnić, że nasza wieś nie będzie znowu niezauważana w życiu naszej gminy.” Dlaczego mieszkańcy mają głosować właśnie na Pana?

KR: Jeżeli cokolwiek w życiu robiłem, starałem się robić to dobrze. Mam czas, mam wolę działania. Nie twierdzę oczywiście, że moi konkurenci tego nie mają. Mam czas i wolę bycia w gminie, uczestniczenia w zebraniach. Stać nie tylko z boku, ale być w centrum, żeby nie pomijano Mieczewa. Chcę być tam, gdzie zapadają decyzje. Tak jak mówiłem, nieobecni głosu nie mają.

M: A jaki ma Pan pomysł na integrację mieszkańców biorąc pod uwagę ich zróżnicowanie?

KR: Centrum integracji powinna być obecna świetlica. Nie mam jeszcze jasno sprecyzowanych planów, ale w tym miejscu należałoby zorganizować spotkania, odczyty, zaprosić ciekawych ludzi. Myślę nie tylko o młodzieży, ale też średnim i starszym pokoleniu. O ludziach, którzy gdy zapada zmrok zamykają się domach i oglądają telewizję.

M: Mówimy o pomysłach, a co z ich realizacją od początku do końca?

KR: Mam nie tylko pomysły, ale i doświadczenie. Parę lat temu brałem udział w organizowanych przez poznański teatr „Scena na piętrze” spotkaniach „Ring z ...” - ludźmi sztuki, aktorami itd. Uczestniczyłem w 49 takich spotkaniach, przeprowadzałem wywiady, rozmowy. To doświadczenie byłoby doskonałym ułatwieniem.

M: Skoro jesteśmy przy sprawach rozrywkowych, jak przeznaczyłby Pan kwotę 1000 pln, która jest do dyspozycji naszej wsi na takie cele?

KR: Za tysiąc złotych niewiele można zrobić. I to jeszcze w tym roku. Postawiłbym na kulturalne cele dla dzieciaków – wyjazd do Poznania, do kina, teatru czy zoo.

M: Czy ma Pan wokół siebie osoby, które będą Pana wspomagać w działaniach?

KR: Mam cudowną osobę, która mnie wspomoże – moją żonę. Ona tak samo żyje Mieczewem. Mogę na nią zawsze liczyć. A reszta ludzi się znajdzie. Młodych ludzi jest u nas dużo. Mamy wspaniałych sąsiadów, którzy dużo mogą zrobić i również interesują się życiem w Mieczewie.

M: A jeżeli nie uda się Panu zostać radnym, co z planami działalności we wsi?

KR: Wiem, że mogę nie wygrać. Zdaję sobie sprawę, że problemem w Mieczewie może być rozłożenie się głosów na 3 osoby. I w ten sposób możemy wszyscy przegrać. Jeśli przegram nie oznacza to, że zamknę drzwi i stwierdzę, że nic mnie nie obchodzi. Będę do dyspozycji osoby, która wygra, mogę pomagać. Mam chęć coś zrobić.

M: Życzę zatem, by miał Pan sposobność coś dla nas uczynić. Dziękuję za rozmowę.

KR: Dziękuję.