Pastorałka mieczewska 2011

Przyjechał Gwiazdor z Aniołem do Gminy Mosina

Pod ciężarem podarków straszliwie się zgina

Od Kórnika zajechał więc na pierwsze dary

Załapało się Mieczewo, tak wiedzie szlak stary

Zaczął od strony Dworzysk prezenty rozkładać

By nową, bitą drogę dogłębnie obadać

Zaszedł najpierw do Tom Toma wody popróbować

Zafrasował się strasznie, trza by czegoś dodać

Poszperał w swym worze, dobył  whisky przedniej,

Dla wody zamiennik cudny w dawce odpowiedniej.

Do Łukasza też zajrzał, długo nie zabawił,

Wina popróbował z Czarkiem się pobawił.

Poszedł naprzeciwko tam trafił na „Gody”,

Agacie błogosławił, sad obejrzał młody.

Ani nowe buty dał i drewnianą dzieżę

By o kuchni pamiętała, o chlebie i serze

Dobył też grubą księgę z wora przepastnego

To dla  Tomka  poradnik radnego-wiejskiego.

Wyszedł ze „Studia” kontent i w świetnym nastroju,

„Przylesie” raz jeszcze pozdrowił, życząc im pokoju.

Anioła wziął pod ramię, bo podmarzł niecnota

Na szczęście nowa droga dobra, nie masz na niej błota.

Tak doszli do Jagi,  chwilę tu zostali

Piec obejrzeć musieli i w boule zagrali,

Już przy furtce stoją , wszak inni czekają,

Wyjść jednak nie mogą, chleb pyszny dostają

W końcu wyszli za bramę, biegiem się puścili.

Pizzeria zaciemniona, bardzo się zdziwili

Pobiegli razem dalej , podarki rozdając

Z zimna okrutnego w ręce wciąż dmuchając

Na chwilę dłuższą u Miłki znów się zatrzymali

Kłódek piękną kolekcję gospodarzom dali

By dom ustrzec mogli od wszelkich wandali

Za co herbaty  z gorzałką od Ryśka dostali

Chwilę pogwarzyli, dom ów obejrzeli

I  znów na mróz z worem, prędko wylecieli

Prawą stroną ulicy skraj wsi nawiedzili,

Chcieli lewą już wracać, wnet się rozmyślili

Pognali dalej pod lasem przysiółek odwiedzić

Jak dotrzymać tradycji zaczęli się biedzić

By zadość jej uczynić jęli tradycyjnie

Przez komin prezenty wpychać ,niemalże seryjnie.

O ile u Zosi jeszcze się udało

To u Sylwii komin całkiem rozepchało

Wybiegł Krzysiu z Michałem ratować domostwo,

Murowali na mrozie choć nie było prosto

Zawstydzony Archanioł z Gwiazdorem pospołu

Ze smętnymi minami zasiedli do stołu

Wnet się rozległy śmiechy i wszczęły zabawy

Bo na  przysiółku mieszka lud szczególny, nadzwyczajnie prawy

Wybaczyli im nietakt i szkodę powstałą

Obdarowali gości na odchodne wałóweczką małą.

Znów na wieś zawitali, wszyscy się radują

Lewą stroną Szerokiej teraz paradują.

Po tej stronie mieszka Jarek, ma on w beczkach wina

I psy trzy za płotem, które wciąż przeklina

Rozejrzeli się przybysze po ciemnych piwnicach

Dali prezenty i siedli przy wielkich szklanicach.

Hani chleba spróbowali i dom pochwalili

Klaudii kolęd wysłuchali,  o szkole gwarzyli

Ugoszczono ich dostatnio, wszego spróbowali,

Tyle szklaneczek na próbę było, wnet się ululali

Chwiejnym krokiem wyszli z domu i ze śpiewem

Wspierając się po społu, puścili się biegiem.

Znów centrum nawiedzili, u Koki śpiewają

W okienko przywalili, o ułanach blubrają

Nagle na zakręcie wielki traktor jedzie

Oj na wąskim chodniczku są w ogromnej biedzie.

Albert z kozła wysokiego grzecznie ich pozdrowił

Gwiazdor mu nowe dopłaty sprawnie przysposobił

Wielką drogę  przeskoczyli, TIR-om umykając

Zeszli w bok, na łąki, Romka odwiedzając

Z Mirką o interesach krótko się zmówili

Wór zabawek, ten co nieśli, cały zostawili

Córkom gospodarzy życzenia złożyli,

Przejrzeli dzienniczki, oceny chwalili,

Sprawdzili je jednak szybko i znów sobie wlali

Boć i w tym domu wina czynią, do szklanic polali

Zegar północ wybił, trudno było im wstać

I resztę prezentów po kieszeniach upchać

Ruszyli w dalszą drogę, szybko się zebrali

Na asfaltową drogę wyszli, płotek obsikali

Hej ku „Słonecznej krainie” pod górkę wyrwali

I u drzwi Ubuntu kolędy śpiewali.

Już prezentów nie rozdają, ustać ledwie mogą

Ale tańczą i śpiewają , grozę budzą srogą.

Kolędy się już z wyciem dzikim całkiem pomieszały

O góralach, domku babci i że słychać strzały…

Dotarli do Wichrowej na sam kraj Mieczewa

Dalej już tylko pola i dość gęste drzewa

Zastukali do Grega a pora to była wielce już spóźniona

Wpuściła ich do środka Asia, Gregowa żona.

Chciał Anioł z Gwiazdorem Staszka wycałować,

Musieli gospodarze śpiącego synka szybciuteńko schować

Na szczęśliwych tych gości rada jedna była

Szklanica wina by może ich wreszcie uśpiła

Polał im Greg ze swych zasobów , a moc ich tam niemała

Asia późną kolację lub śniadanie wczesne na stół zapodała

To ostatni dom już był i choć prawie dnieje

Gwiazdor z Aniołem kontent wielce, szeroko się śmieje

Wciąż za stołem siedzą, są już ledwie żywi

Objedzeni, opici, tu ludzie życzliwi

Gwiazdor o reniferach i Śnieżynkach prawi

Języki mu się plącze , domowników bawi.

Anioł o diabłach rozpoczął wywód swój naukowy

Lecz już nie dokończył – opadły im głowy

Do Mosiny w te święta już nie zajechali

Na drugi dzień rózgi Zofiji S. kurierem nadali,

I zamieszkali na stałe wśród mieczewskich ludzi

Archanioł miłośnik win wszelakich i Gwiazdor fan wódzi.