Pod koniec wakacji miałem mozliwosc pobiegac w "dosc ciepłych" warunkach, brzegiem morza po piasku i nabawilem sie dosc ciekawej, mozna by rzec eksperymentalnej podwojnej kontuzji.
W pierwszy dzien pobieglem tylko 4 km w jedna i 4 spowrotem, bo natrafilem na jakies wysokie ogrodzenie i druty kolczaste ucinajace plaze. Mimo ze bieglem dosc wczesnie rano, to bylo juz cieplo (powyzej 35 stopni) i pikawa pracowala na dosc wysokich obrotach, ale ogolnie bylo OK. Nastepnego dnia pobieglem w druga strone plazy i bez problemu moglem rozkulac sie na planowane 10 km oraz wykonac plan aby zmiescic sie w czasie ponizej 60 minut, co na piasku jest dosc upiornym cwiczeniem dla nog.
Co ciekawe, zauwazylem, ze biegnac ze sloncem w twarz mam tetno o 4-5 bicia szybsze niz ze sloncem w plecy (w odstepie ok 5 minut na tym samym odcinku), a to daje poglad jaki gigantyczny wplyw na warunki biegania mialo operujace sloneczko.
Trzeciego dnia pojawila sie opuchlizna na sciegnach stawow skokowych i u dolu lydek - buuuuu, nie lubimy mieczakow, wiec nastepnego dnia biegne bez zmian, i podobnie jak w poprzednie dni nie pije ani kropli w czasie biegania. Ale za to w ciagu 45 od zakonczenia biegania wypijam 2 litry.
Czwartego dnia nogi pecznieja dalej, piatego dnia podobnie. Szostego dnia odpuszczam, siodmego juz w domu mam mozliwosc sie zwazyc - mimo odzywiania sie glownie warzywami utylem ponad 5 kilo ! Po wizycie u lekarza okazalo sie, ze "utylem" o wode, ktora moj organizm zaczal z uporem maniaka zatrzymywac w organizmie i to calymi litrami. Po 3-dniowej kuracji lekami na odwodnienie waga spadla o ponad 5 kg - do normy. Podobno cos takiego sie dzieje, kiedy zaczyna brakowac sodu w organizmie.
Warto wiec uwazac co i kiedy sie pije (ja przez ten tydzien biegania w upalach pilem glownie silnie chlorowana wode, byc moze byla uboga w sod).
R