Pies pogryzł 4-latka w Mieczewie

Nieprawda. Ale raz na kilka dni docierają do mnie podobne nagłówki gazet. Powodują, że dostaję gęsiej skórki. Złoszczę się na głupotę ludzką, na nieostrożność i brak wyobraźni, na niesprawiedliwość i krzywdzące uogólnienia. Kolejne dziecko pogryzione przez psa – to może przytrafić się u nas. Czy można tego uniknąć?

Dopóki wolność psa będzie wyznaczała długość łańcucha, dopóki dorośli kierowani impulsem będą kupowali pieski w sklepach zoologicznych (sic!) w galeriach handlowych, dopóty możemy spodziewać się tragicznych wieści.

Pies nie jest istotą samodzielną, odpowiedzialną za siebie, myślącą logicznie i przewidującą. Pies jest zwierzęciem, którym rządzi natura. I od tego pies ma swojego pana,psy aby ten – robiąc pożytek ze swych szarych komórek - myślał za niego. Nie jestem aż taką idealistką, by spodziewać się, że każdy, kto planuje posiadanie psa, najpierw przeczyta stosowną książkę, następnie przemyśli sprawę wszerz i wzdłuż, a dopiero na końcu uda się po uroczego szczeniaczka. Choć tak właśnie powinno się to robić. Idąc dalej marzycielskim tropem, każdy Reksio czy Puszek powinien zaliczyć tzw. przedszkole dla psów, które uczy elementarnych zachowań nie tylko czworonoga, ale i jego właściciela. Nie wiem, jakie są statystyki, ale pewnie tylko odsetek ludzi prowadza swoje psy na tego typu szkolenia.

Rzeczywistość wokół nas jest zgoła odmienna. Mieszkamy na wsi. Nie trzeba wcale daleko iść, by zobaczyć psa na łańcuchu. Taki pies ma skrzywioną psychikę i nie można oczekiwać od niego przyjaznego nastawienia do świata. Skoro właściciel zdecydował się na taki „model” posiadania psa, powinien zachować wszelkie środki ostrożności, by jego czworonóg nie był zagrożeniem dla innych osób. Tymczasem niedaleko mnie funkcjonuje ewidentny przykład głupoty ludzkiej. Pies łańcuchowy lubi sobie wieczorem wyskoczyć na spacer. Dosłownie. Pies, który ma z wściekłości pianę na pysku w ciągu dnia, o zmierzchu niczym zgrabna kotka przeskakuje przez płot i łazi nie wiadomo gdzie. Chcielibyście go spotkać?

Inny przykład to pies udomowiony, który biega po ulicy i obszczekuje kogo i co się da. Na pozór niegroźny, ot – niepokorny. Jeden z tych psów, o których właściciele mówią „on nic nikomu nie zrobi”. Jasne. Czyżby podpisał deklarację? Pomijam fakt, że pies pozostawia swoje „ślady” na sąsiedzkich trawnikach. Nikt nie wie, co się dzieje w jego głowie i czy któregoś dnia coś nie da mu impulsu, by zaatakować człowieka. Co wtedy powiedzą właściciele?

Takie przykłady można podawać w nieskończoność. Szkoda, że przytłaczają one te pozytywne, które świadczą o zdrowym rozsądku „psiarzy”. W efekcie nadwrażliwe babcie czy mamy z góry uważają każdego psa za zło wcielone, przez co uniemożliwiają nawiązanie tak cennego przecież kontaktu między dzieckiem a zwierzęciem. Dziecko, którego opiekun panikuje na widok psa wiele traci.

Problem tragedii, o których donoszą gazety to tylko wierzchołek góry lodowej, u podstaw której leży brak świadomego posiadania psów i zrozumienia ich natury. A jeśli wymagam zbyt wiele, bo znów dałam się ponieść utopijnej wizji, to przynajmniej apeluję do wszystkich rodziców o zdrowy rozsądek. Nigdy nie spuszczajcie dziecka z oczu, nawet na chwilkę. Nie zostawiajcie go sam na sam z psem, nawet takim, który jest niegroźnym kanapowcem o rozczulającym spojrzeniu. Pies to zwierze, które ma kły i mały móżdżek...