Kupon na ciężarną
- Ania
Najpierw dowiedziałam się o niej z reklam w jednym z hipermarketów, później w poradniku dla kobiet w ciąży. Właśnie ruszyła akcja „Więcej życzliwości dla kobiet w ciąży”, wywołując we mnie mieszane uczucia, na czele których znajduje się irytacja.
Oczywiście, nie mam nic przeciwko akcji, której jednym z patronów jest Ministerstwo Infrastruktury. Jej idea jest słuszna i nie powinna podlegać dyskusji. Bulwersuje jedynie fakt, że kondycja naszego społeczeństwa wymusza organizowanie specjalnych przedsięwzięć w celu promowania zachowań, które powinny być normalne.
A nie są. Mam całe mnóstwo koleżanek, z których większość miała już okazję być w stanie błogosławionym, a pozostała część właśnie w nim przebywa (poddając w wątpliwość trafność określenia „stan błogosławiony”.) Jakie było moje zdumienie, kiedy jedna z nich opowiadała mi o ogromnej kolejce w znanym sklepie odzieżowym. Wiem, że taka kolejka to nic nadzwyczajnego, zwłaszcza w sezonie wyprzedaży, ale zupełnie nie rozumiem, dlaczego kobieta będąca w ósmym miesiącu ciąży musi stać na jej szarym końcu. No tak, pewnie chodzi o to, że „ciąża to nie choroba”. W dobie równouprawnienia, o które ponoć tak walczyłyśmy, nie wypada okazywać słabości, ani pomagać jednostkom słabszym. Nawet jeśli te jednostki mają przed sobą ogromne brzuchy, opuchnięte nogi i zadyszkę po przejściu kilku kroków.
Wszystko zależy od interpretacji słowa „ciężarna”. Dla samej zainteresowanej – dziewięć miesięcy, w czasie których organizm rządzi się własnymi prawami, często odmawiając posłuszeństwa niczym zdezelowany Fiat 126p, jest to okres naprawdę ciężki. (Choć kobiece czasopisma starają się przekonać, że ciąża jest super i wszystkie celebrytki znoszą ją śpiewająco i tańcząco do samego rozwiązania. Nie wierzcie im.) Dla społeczeństwa, ciężarna to ciężar.
Odnoszę wrażenie, że łatwiej niż kobietą w ciąży, jest być w Polsce inwalidą – bardzo skuteczna i słuszna zresztą akcja spowodowała, że co poniektórzy rezygnują z parkowania swoich mercedesów na miejscu ze znaczkiem wózka inwalidzkiego. Aby ten okropny zwyczaj wyplenić, potrzebne były miesiące intensywnej kampanii, w czasie której wbijano ludziom do głowy, że nie można zajmować miejsc dla osób niepełnosprawnych. Geje i lesbijki również mają się lepiej – o ich prawa walczymy na demonstracjach i kolorowych paradach. Nie wstydzimy się popierać ich głośno – i dobrze. Zresztą czasem wydaje mi się, że posiadanie przyjaciela lub koleżanki o odmiennej orientacji jest obecnie trendy, co jest przecież wielce krzywdzące dla tych osób.
A kto zaprzyjaźni się z ciężarną? Kto ustąpi jej miejsca w autobusie albo przepuści w kolejce do kasy? Może ministerstwo powinno ustanowić nagrody, a hipermarket specjalne kupony rabatowe? Punkt za przepuszczenie w drzwiach ciężarnej, dwa punkty za podanie ręki gejowi i aż trzy za udostępnienie miejsca parkingowemu inwalidzie. Kondycja naszego społeczeństwa wzrosła by tak jak fala powodziowa na Warcie. Wszystkim żyłoby się lepiej i przyjemniej, a obroty hipermarketów rosłyby w siłę. Bajka...