Gwiazdor czyli kto?
- Ania

Święta za pasem. Część z nas ugrzęzła w kuchni szykując wigilijne i świąteczne potrawy, inni z zapałem sprzątają domy, dzieciaki pewnie ubierają choinkę i wyczekują... no właśnie, kogo? Tam skąd pochodzę, a więc z miasta Łodzi, najmłodsi czekają na Świętego Mikołaja. Kilka lat temu usłyszałam, że w Wielkopolsce dzieciaki wypatrują Gwiazdora. Brzmiało to dla mnie dziwnie.
Dziś mamy okazję dowiedzieć się nieco więcej o wielkopolskich tradycjach świątecznych. Już na wstępie chcę zaznaczyć, że informacje na ten temat przekazał nam jeden z Czytelników.
Zwyczaj przynoszenia na święta do domu zielonych gałązek sięga XV wieku. Zwracano uwagę, aby była to roślina zawsze zielona, najlepiej sosna lub świerk. Winien to być cały czub drzewka zawieszony u sufitu szpicem do dołu. Nazywano to dziwo sadem lub podłaźniczką. Per analogia do jemioły, uważano, że pod tym magicznym przedmiotem żadna dziewczyna nie może odmówić prośbie o całusa! Niekiedy zamiast zielonych gałązek stosowano też pająki ze słomy i kolorowych bibułek, które również zawieszano u powały. Dopiero od XIX wieku rozpoczęła się kariera stojącego pionowo drzewka. Warto dodać, że w Wielkopolsce żywa była tradycja wieszania łańcucha na drzewku, który symbolizować miał kajdany pętające Ojczyznę. Czyniono też wróżby. Szczególnie urocza była ta, w której wróżono czy w następnym roku udadzą się zbiory. Najczęściej gospodarz nabierał łyżkę potrawy i rzucał w górę. Im więcej strawy przykleiło się do sufitu, tym obfitsze miały być zbiory. Zwyczaj obdarowywania się prezentami w Wigilię pojawił się niedawno, najprawdopodobniej dopiero w poprzednim stuleciu, jednak jego początków można szukać w XVIII wieku. Wtedy to 5 lub 6 grudnia mężczyźni przebrani w czerwony płaszcz i czapkę, w towarzystwie anioła i diabła, odwiedzali domy odpytując dzieci ze znajomości pacierza. Postać nawiązywała do kultu świętego Mikołaja, dobroczyńcy ubogich dzieci. W wielu regionach zwyczaj ten przesunięto na 24 grudnia. Na terenie Wielkopolski zachowała się jednak inna tradycja. W Wigilię dzieci odwiedzał nie Święty Mikołaj lecz... Gwiazdor. Gwiazdor przebierał się w barani kożuch, złożony jednak na rymby. Na głowie miał wysoki papierowy kapelusz, natomiast twarz zakrywała maska lub makeup z sadzy. Ważnym elementem stroju były dzwoneczki przywiązane do butów oraz bat i duży kij. Towarzyszyła mu gwiazdka w bieli. Miała ona za zadanie zapowiadać Gwiazdora oraz nosić kosz z jabłkami, piernikami, orzechami i cukierkami. Dzieci musiały skakać przez kij i były egzaminowane ze znajomości katechizmu i pacierza. Jeżeli potrafiły odpowiedzieć na pytania brodatego przybysza, obdarowywano je prezentem. Jeśli nie, wymierzał im wówczas sprawiedliwość kijem i obdarowywał zgniłą pyrą. Początki nazwy Gwiazdor wiązały się z jeszcze wcześniejszym, typowo wielkopolskim zwyczajem pielęgnowanym przez parobków. Przypinali sobie oni do czapki gwiazdy z papieru strasząc w wigilijny wieczór dzieci. Czasami Gwiazdorem nazywano też kolędnika, który nosił wielką gwiazdę. Dziś większość zwyczajów wigilijnych uległo zapomnieniu. Rzadko spotyka się kolędników na wsiach. Zapomniano o wigilijnych wróżbach. A szkoda, bo warto kultywować tradycję tego najbardziej rodzinnego święta.
A jak to bywało w Mieczewie? Czy ktoś pamięta jeszcze czasy, kiedy kolędnicy pukali do drzwi mieszkańców? Jeśli ktoś chciałby się podzielić wspomnieniami, będziemy wdzięczni. Poza tym mamy przed sobą cały rok, aby przygotować się do przywrócenia tej zacnej tradycji.