Mieczewo - tam i z powrotem
- Roman Brogul
Opowiadanie zostało nadesłane do konkursu literackiego "Kryminał z Mieczewem"
Był rok 1650 Anno Dominium. Grudniowy poranek i towarzyszący mu chłód dawał po kościach. Wstające słońce odbijało promienie od zalegającego wszędzie śniegu, jakby próbowało przedostać się przez niego i ogrzać skutą zimnem ziemię. Jakby tak przystanąć i popatrzeć na cały ten obrazek i na śnieżną czapę która przykryła drzewa świerkowe, to widok nawet bajkowy był.. Po chwili spiąłem konia i pogalopowałem na przód.
Nie wiedziałem co tym razem przygotowali dla mnie przełożeni, ograniczyli się jedynie do informacji że chodzi o bójkę we wsi Mieczewo i sprawa priorytetowa jest. Chodziło o kogoś ważniejszego niż pozostali, bo w innym przypadku nie fatygowali by Inspektora z Poznania. Co prawda młodszego Inspektora ale już Inspektora a nie adepta. Na pewno nie chodziło o zwykłego pijaczynę czy ubogiego chłopa. Chodź powód rozróby już mógł być błachy, przykładowo mogli się pobić w karczmie podczas ostro zakrapianej piwem uczcie. Przedstawiając swoje argumenty która baba jest grubsza a która bardziej urodziwa albo który gospodarz ma obsianych więcej morg żyta a ktory pszenicy. Takie spory przeważnie załatwiane były wewnątrz społeczeństw, tymbardziej takich jak Mieczewo, gdzie wioskę tworzyła grupa około 200 osób. Takie sprawy załatwiało się od ręki.
Wszystkie główne dukty były zasypane śniegiem i przyznać muszę, żę w pewnym zboczyłem chyba z głównej drogi. Przejeżdżając obok wiejskiej chaty, pierwszej na wjeździe do wioski zauważyłem starego Wieśniaka który rąbał drewno, wyglądał na jakieś 50 lat więc najlepsze lata miał już za sobą a mimo to machal siekierką jak młodziak.
Wieśniaku!! Do Mieczewa tędy? - krzyknąłem, wskazując zaśnieżoną i ledwo widoczną drogę,
Wieśniak podszedł, skłonił się zdejmując bobrową czapę z głowy ukazując gładkie jak lód i długie aż do karku czoło.
Panie, toż to w Mieczewie jesteś! Jo sołtys, czego Wam trza? - odpowiedział pogodnym głosem
To i dobrze się składa, bo ku Wam Sołtysie zmierzam. Myślał żem, drogę zgubił, bo śniegu tu od groma i szlaki zasypane, ale dobrze Ci tom trafilim. Sołtysie pewno domyślacie się kim jestem i jakie sprawy mnie tu sprowadzają.
Sołtys pokiwał powoli głową twierdząco, wbijając tempo wzrok w siekierę którą trzymał w ręku.
Ano! Wiem pocoś Jegomość zjawił się w Mieczewie, trudno nie zgadnąć. Koń zadbany, nie głodował znaczy nigdy, wyczesany, siodło i uprząż naoliwiona a i jeżdziec widać że nie ubrany jak wsiur jeno dostojnie, znaczy że Panicz. A jak Panicz to albo Skarbik Księcia albo duchowny. Skarbik z obstawą mieczy by podróżował a i na duchownego nie wyglądacie, wiec pewnie sprawa bitki w karczmie Was ściągnęła tutaj i pobicie książęcego kuzyna. Zgadza się?
Bystry jesteście Sołtysie. Tak po tom tu jest. Żeby sprawę wyjaśnić i winnego znaleźć. Inspektor śledczy Bąk z Poznania.
Sołtys Dworzyski z Mieczewa – odpowiedział i wykrzywił usta jakby w ironicznym uśmiechu, poczym odkaszlnął i splunął obleśnie wprost na jeszcze przed chwilą biały śnieg
Widzicie Inspektorze na próżno się Pan fatygował. Sprawę sami my rozstrzygnęli i osąd wydali. U nas na wiosce mało się dzieje, jeszcze mniej od kąd kościółek nam spłonął i musielim go do reszty rozebrać bo rudera się zrobiła. Latem żniwa to cała wieś zboże kosi, snopki wiąże i mucka w pełni ale zimą? Zima to nuda, w chałupach ludziska siedzą lub w karczmie kto grosza trochę posiada. Mieczewo wieś ładna ale niech mi Inspektor wierzy w takie zimy jak ta, srogie i śniegu kupa to i psy z budy nie wychodzą.
Widzę do czego zmierzacie, nudno znaczy się, że jak okazja jaka do obicia mordy komu to i chętni się znajdą. Więc jak to Sołtysie było? Kto komu pierwszy i dlaczego po mordzie dał?
Panie Złoty. Nieporozumienie ot co. Wioskowy przygłub i pijak – Stach, w młodym krew nabuzowała to i się wyrwał i porwał na jak się później okazało kuzyna Księcia Naszego Najukochańszego, niech mu Bóg sprzyja i żyje nam 100 lat. Pobili się o karczmarkę. Stach zakochany w dziewce, świata nie widzi poza nią a o pomyślonku i konsekwencjach nie wspominając. Wielmożny kuzyn Naszego Księcia klepnął dziewkę w półżyto gdy ta jadło na stół stawiała. Pech chciał że Stach widział to i awanturę wszczął. Ale niech że się Inspekto nie martwi, jako Sołtys Mieczewa już jam gagatka ukarał i długo na życi swej usiąść nie zdoła, hehehe – zarechotał i zacharczał , Dworzyski.
Nie taka prosta to sprawa – odezwałem się odczekając aż Sołtys przestanie się smiać. - Przysłano mnie tu żebym sprawę zbadał i zbadam. Zeznania Wasze spiszę i w raporcie umieszczę, a teraz Sołtysie do karczmy prowadź!
Aleeee... Panie, Jaki raport? Jakie zeznania?
Do Karczmy prowadźcie Sołtysie, rozmówimy się jeszcze w środku a i może grzanym piwie i zalewajką ugoszczę jeśli przychylnie gadać będziecie.
Za mną więc... ale ... Panie Bąk ... ja problemów mieć nie będę co?
To się jeszcze okaże, to się okaże.. - wykrzywiłem usta w coś na podobieństwo ironicznego uśmiechu i splunąłem wprost na jeszcze przed chwilą biały śnieg.